Plan wymierania
?Plan wymierania? jest próbą odpowiedzi na pytanie, czy potrafimy sobie wyobrazić prawdziwie alternatywną historię rodzaju ludzkiego, całkowicie inną niż ta, którą sobie szykujemy? Odmienną od historii wymarłych, a niewiele różniących się od nas gatunków, takich jak dinozaury czy dront dodo? Krótko mówiąc ? czy będziemy w stanie zakwestionować fundamenty istnienia naszej cywilizacji i świadomie wymrzeć, żeby przetrwać? Czy naprawdę chcemy, żeby w wyniku rozwoju technologicznego i nieuchronnej ekspansji ludzkości poza Ziemię, nasza planeta zamieniła się w jeden z wielu zapomnianych światów, nie mających nic do zaoferowania, oprócz krwawej przeszłości i chwalebnych wspomnień? Czy może wprost przeciwnie, pragniemy, żeby Ziemia ? pomimo położenia na uboczu szlaków handlowych i z dala od centrów decyzyjnych ? wyrosła na sanktuarium odwiecznych marzeń i tęsknot, ...
uosabiających nadzieję na zmianę tego wszystkiego, co podłe i wstrętne w naturze ludzkiej? W tym także ? co będzie absolutną koniecznością ? krępującej nas, ociężałej, fizycznej formy istnienia? Bo przecież chyba właśnie tak jest, że marząc o alternatywnej historii ludzkości, tak naprawdę marzymy o jej alternatywnej przyszłości wśród gwiazd. Przecież myśląc o prawdziwie boskich przymiotach, po które jesteśmy gotowi sięgać bez wahania, prawie zawsze spoglądamy w gwiazdy ? ten największy z istniejących ołtarzy. To właśnie tam, pośród ogromu nieskończoności, od samego początku umieszczamy nasze najwspanialsze pragnienia. Dlaczego? Dlatego, że czekają tam na nas inni. Dlatego, że duch jest tam formą istnienia materii, a wszelka władza ? antytezą jakiegokolwiek przywództwa. Dlatego wreszcie, że spełnienie tego marzenia jest jedynym sposobem przetrwania naszego gatunku.
Już po opublikowaniu ?Planu wymierania?, w czasie lektury ?Boga urojonego? autorstwa Richarda Dawkinsa, natknąłem się w tej książce na passus, który chyba najlepiej oddaje ideę, przyświecającą mi podczas pisania:
?Niezależnie od tego, czy kiedykolwiek zetkniemy się z ?obcymi?, czy nie, prawdopodobnie ich cywilizacja byłaby dla nas ?nadludzka?, w tym przynajmniej znaczeniu, że istoty te przypominałyby bogów bardziej, niż się to kiedykolwiek śniło teologom. Ich technika wydawałaby się nam zapewne równie cudowna, jak nasza śrdniowiecznemu wieśniakowi, którego przeniesiono by raptem w wiek XXI. Wyobraźmy sobie, co by pomyślał o laptopie, telefonie komórkowym, bombie wodorowej i odrzutowcu. Już Arthur C. Clark napisał w swoim Trzecim Prawie, że ?jakakolwiek wystarczająco rozwinięta technologia jest nieodróżnialna od magii?. Dla starożytnych cuda, do jakich zdolna jest nasza technika, byłyby zapewne nie mniej godne podziwu niż Mojżesz rozdzielający wody Morza Czerwonego czy Jezus spacerujący po wodzie. Obcy wykryci przez nasze SETI byliby więc dla nas niczym bogowie, tak samo jak misjonarze bywali niegdyś uznawani za bogów (którego to niezasłużonego zaszczytu nie omieszkali wykorzystywać do granic możliwości), gdy ze strzelbami, teleskopami, zapałkami (i atlasami gwiazd, pozwalającymi z sekundową dokładnością przewidywać zaćmienie Słońca) docierali do plemion żyjących ciągle jeszcze w epoce kamienia.
W jakim sensie zatem ci hipotetyczni obcy wykryci przez SETI, przewyższający nas technologicznie o tysiąclecia, nie byliby bogami? Co to znaczy, że byliby nadludzcy, ale nie nadnaturalni? (?) Podstawowa różnica między obcymi o boskich atrybutach a bogami tkwi nie w możliwościach i właściwościach, a w pochodzeniu. Niezależnie od tego, jak bardzo podobni bogom mogą nam się wydawać alieni, gdy ich spotkamy, nie byli tacy od samego początku. (?) musieli skądś się wziąć. Zasady prawdopodobieństwa po prostu wykluczają spontaniczne pojawienie się takich istot bez prostszych poprzedników. Najprawdopodobniej zawdzięczaliby swoje istnienie jakiejś (choć zapewne bardzo obcej) formie darwinowskiej ewolucji??
(Richard Dawkins, ?Bóg urojony?, Wydawnictwo CIS, Warszawa 2007)
To chyba oczywiste, skoro pierwszą ?dorosłą? książką, którą przeczytałem, była trylogia Ludvika Součka: ?Tajemnica ślepych ptaków?, ?Znak jeźdźca? i ?Jezioro Słoneczne?. Miałem wtedy dziewięć lat. Potem były książki Stanisława Lema (jeszcze w podstawówce) oraz moje prywatne kamienie milowe: ?Piknik na skraju drogi? Arkadija i Borysa Strugackich (w liceum) oraz ?Diuna? Franka Herberta (na studiach).
Współczesna fantastyka nie ma już nic wspólnego ze swoimi korzeniami, osadzonymi w XIX wieku (Jules Verne, Herbert George Wells). Jednak tłumaczenie, że literatura s-f może teraz jak gąbka wchłaniać hektolitry metafizycznych pomyj, bo została ciężko doświadczona przez dwie wojny światowe, hitleryzm i komunizm, jakoś mnie nie przekonuje. Jej autorzy zbyt gładko przeszli od rękopisów przez maszyny do pisania do osobistych komputerów, żebym w to uwierzył. To, że dla niektórych osiągnięcia współczesnej nauki są tak samo fantastyczne, jak dla innych mity o stworzeniu świata, niczego nie dowodzi, za wyjątkiem protekcjonalnego traktowania osiągnięć ostatnich 200-300 lat.
fragmenty książki
? Wszechświat, który kiedyś się zaczął i kiedyś się skończy, to tylko jedna z wielu kosmogonii ? odparł niezrażony Declimax. ? A jeśli wszechświat ewoluuje? Na przykład kurczy się i rozkurcza? Jeśli dzięki temu jest wieczny? Jeśli istnieje matryca, która przenosi przez ognistą fazę implozji coś w rodzaju kodu czy zapisu, pozwalającego odtworzyć poprzednie istnienia już w nowych, a przecież ciągle tych samych warunkach? I jeśli dodatkowo funkcjonują archiwa, jak to odnalezione przez Falkena, umożliwiające młodemu życiu, nie istniejącemu w poprzedniej fazie, wejść na drogę, którą od miliardów lat kroczą inni? I zabrać się razem z nimi, nauczyć się przetrwania w niewyobrażalnych gęstościach i temperaturach, przenieść wiedzę i pamięć na niemożliwych przecież do zniszczenia elementarnych cząstkach materii, z których powstaje nowe i nieskończone? Co to jest, legacie? To świat bez lęku i trwogi, świat bez śmierci, trwanie bez ograniczeń, wieczność bez początku i końca.
recenzje i opinie
Wojtek Sedeńko - Czytam
Przemyślana alternatywna historia ludzkości wędrującej wśród gwiazd, twarda SF z zacięciem socjologicznym i filozoficznym.
lubimyczytac.pl / Pablos
W powieści autor wykreował zupełnie odmienny od naszego świat, w którym praktycznie nic nie potoczyło się tak, jak znamy z historii. (...) To nie jest ?Oium ludu rzymskiego? - to coś nieporównywalnie bardziej skomplikowanego.
Fahrenheit / Nimfa bagienna
Bardzo dziwna, bardzo trudna i bardzo piękna historia alternatywna. Świat, w którym współistnieją koczownicze plemiona, loty międzyplanetarne i potężni telepaci, a Juliusz Cezar nie został imperatorem, lecz zmarł na wygnaniu. Dla wytrwałych, cierpliwych czytelników, umiejących wyłapywać historyczne smaczki. Wielbiciele akcyjniaków mogą ją sobie śmiało darować.
Nilsson
Uważam, że to jedna z lepszych polskich powieści SF ostatnich lat. Ukłon w stronę Lema i racjonalnego myślenia o przyszłości. Czyta się to z zapartym tchem, choć to książka mądra i inteligentna.
Adam Błachut
Ksiażkę tą przeczytałem już 2-3 miesiace temu, ale dopiero po zobaczeniu tej opinii postanowiłem wtrącic swoje 3 grosze. Uważam, ze jest ZNAKOMITA.
Jachu
Świetnie się bawiłem, książka jest inteligentna i nie można się do niej zrazić. Masa aluzji, odniesień i metafor. Autor zaczarował mnie swoim stylem pisania i tematyką książki, zaczarował mnie słowami. Polecam, dobra rzecz.
Dominik Nowakowski
Tę ksiażkę naprawdę świetnie się czyta, choć nie jest łatwa. Przypomina trochę amerykańskich naukowców, którzy w przejrzysty sposób potrafią w swoich książkach mówić o rzeczach trudnych.
xan4
Ciekawe postaci, dobrze skonstruowany świat, nad niektórymi myślami,
przemycanymi przez autora przede wszystkim w dialogach, mocno się
niekiedy zastanawiałem, w większości trafne i mądre były. Jedna z
lepszych książek, które czytałem w tym roku. (...)
Myślę, że nasz mały
fantastyczny świat dorobił się nowego dobrego autora.
Czytałeś książkę? Masz na jej temat własne zdanie?
Napisz o tym!